Astrofizycy pracujący dla Columbia University są zdania, że środek naszej Galatyki może być usiany czarnymi dziurami. Pierwszy raz w historii udało się zlokalizować kilkanaście niewielkich czarnych dziur w obszarze wewnętrznym naszej Galaktyki, który obejmował średnica kilka lat świetlnych. We wspomnianym uniwersytecie zauważono te obiekty dzięki temu, że wchodziły w interakcje z gwiazdami, które krążą wokoło przestrzeni pozornie pustej. Odizolowane czarne dziury nie emitują światła i dlatego są niewidoczne, ale pobierają materiał z gwiazd, które znajdują się blisko, podgrzewają go do wysokiej temperatury i tym samym zaczyna on emitować promieniowanie rentgenowskie.
DZIURA PRZY DZIURZE
Dzięki danym jakie były zbierane w ciągu 12 ostatnich lat przez teleskop Chandra pracujący w zakresie promieni rentgenowskich udało się odnaleźć 12 obiektów, które emitują promieniowanie rentgenowskie w takiej dawce, że można je uznać jako czarne dziury. W oparciu o teoretyczne założenia naukowcy wyliczyli, że jedynie w niewielkiej części galaktyki może być nawet 20 tysięcy niewidzialnych czarnych dziur.
Do tej pory przewidywano, że w Galaktyka może zawierać nawet 100 milionów czarnych dziur również takich zbliżonych do supermasywnej czarnej dziury, jaka znajduje się w centrum Drogi Mlecznej. Do tej pory jednak nie było potwierdzenia tego faktu. Dokonane analizy pokazują jednak, że nasza galaktyka jest tak naprawdę usiana czarnymi dziurami.
Naukowcy nie maja odpowiedniej wiedzy odnośnie tego w jaki sposób czarne dziury znalazły się w centrum Galaktyki. Możliwe, że zostały przyciągnięte przez grawitacje do największej w Galaktyce supermasywnej czarnej dziury centralnej. Inna hipoteza zakłada, że czarne dziury mogły narodzić się bezpośrednio na dysku znajdującym się wokoło supermasywnej czarnej dziury.
Przez analizę danych zebranych z teleskopu udało się wykluczyć możliwość, że czarne dziury mogą być innymi ciałami kosmicznymi, które emitują silne promieniowanie rentgenowskie. Nie będą wiec to gwiazdy neutronowe ani białe karły. Naukowy jednak nie wykluczają, że połowa źródeł, które zostały znalezione mogą być także szybkimi spinami obiektów gwiezdnych, które określa się milisekundowymi pulsarami. Taka informacja wzbudziła w środowisku dyskusję czy ten nadmiar promieniowania znajdujący się w centrum Drogi Mlecznej nie jest wynikiem pulsarów czy ciemnej materii.
NAUKOWY SPÓR TOCZONY OD LAT
Fizycy teoretyczni będą musieli takie koncepcje zostawić na boku i przyjąć do wiadomości, że to promieniowanie to wynik wielkiej ilości czarnych dziur – tak zauważają specjaliści z Columbia University.
Spór o to, czy niewidoczne obiekty, które emitują promieniowanie to czarne dziury czy może inne formy materii nie jest nowym sporem. W połowie lat 70 poprzedniego wieku astrofizyk Sephen Hawking zakładał się ze swoim kolegą Kipem Thornem, że obiekt w konstelacji Łabędzia, który jest niewidzialny a emituje bardzo duże promieniowanie rentgenowskie musi być czarną dziurą. Zakład jednak przegrał, a sporny obiekt stał się pierwszą czarną dziurą, która była zaobserwowana przez analizę wsysania przez nia gazu jaki krąży blisko.